Jest jedynym na świecie zawodowym kierowcą, który prowadzi za pomocą stopy, i doskonałym przykładem na to, że nawet z największego zakrętu życiowego można wyjść na prostą i czerpać z życia pełnymi garściami. O pasji do motoryzacji, malowaniu oraz spełnianiu marzeń rozmawiam z Bartoszem Ostałowskim.
Aleksandra Garbecka (Razem z Tobą): Motoryzacja – czy to była miłość od „pierwszego wejrzenia”?
Bartosz Ostałowski: Motoryzacja zawsze była mi bliska, od zawsze marzyłem, by zostać profesjonalnym kierowcą sportowym. To była swego rodzaju choroba o nazwie motorsport. Pasja do niego rosła we mnie z każdym kolejnym rokiem. Nie bez powodu moim ulubionym filmem był „Szybki jak błyskawica”.
Jakie to uczucie być posiadaczem licencji wyścigowej FIA? Co musiał Pan zrobić, aby ją otrzymać, bo przypuszczam, że nie jest łatwo ją zdobyć?
Był to bardzo skomplikowany i długotrwały proces. Musiałem przejść szereg szkoleń, ale przede wszystkim odpowiednio uargumentować, że mogę być posiadaczem licencji FIA i jak równy z równym rywalizować ze sprawnymi kierowcami. Najważniejsza jest oczywiście kwestia bezpieczeństwa. Na egzaminie miałem osiem sekund na opuszczenie auta. Wykorzystując zaplecze techniczne i adaptując samochód pod moje potrzeby, udało mi się zakończyć część praktyczną powodzeniem, co w konsekwencji spowodowało, że zdobyłem upragnioną licencję.
Przeczytaj cały wywiad: