Legia Warszawa to bez wątpienia najprężniej rozwijający się klub piłkarski w Polsce. Legia Warszawa to wręcz sportowa korporacja, która stawia wśród swoich pracowników na fachowość, profesjonalizm i odpowiednie kompetencje. Legia Warszawa była bardzo blisko awansu do fazy grupowej upragnionej Ligi Mistrzów. Niestety, marzenia o piłkarskim raju trzeba odłożyć przynajmniej o rok, ponieważ, zgodnie z przepisami Europejskiej Federacji Piłkarskiej (UEFA), w rewanżowym meczu z Celtikiem Glasgow wystąpił nieuprawniony zawodnik – Bartosz Bereszyński. Na niedzielnej konferencji prasowej, właściciele klubu przyznali, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy jest zbiorowa i potwierdzili, że zostaną wyciągnięte stosowne konsekwencje personalne. Podkreślano jednak w komunikatach linię obrony opartą na miłości pracownika do klubu. Dotychczasowa kierownik, Pani Marta Ostrowska jest jednak ofiarą, a nie winną w całej tej sytuacji. Jej ostatnie wypowiedzi w mediach to nie jedyne, które były bardzo niefortunne i właściwie w ogóle nie powinny ujrzeć światła dziennego. Publiczne przyznawanie się do braku zainteresowania piłką nożną musiało się w końcu zemścić. Przepisy i regulacje wypisane są na papierze, a nie na murawie. Kara, która została nałożona na Legię przez UEFA, jest zbyt surowa, ale trzeba mieć świadomość, że wynika ona z braku dobrych relacji pomiędzy klubem a organizacją, co prawdopodobnie nie pozostało bez wpływu na decyzję o przyznaniu walkowera drużynie szkockiej. UEFA nie miałaby jednak okazji do takiego ruchu, gdyby zawodnik warszawskiej Legii został prawidłowo zgłoszony do pauzowania w dwumeczu z St. Patricks i pierwszym meczu z drużyną z Glasgow.
Niedzielna konferencja prasowa właścicieli Legii, Dariusza Mioduskiego i Bogusława Leśnodorskiego była bardzo zgrabna i opierała się w głównej mierze na medialności obu Panów. Ponadto, odbiła się szerokim echem na całym świecie, ponieważ prezes Mioduski wystosował bardzo chwytliwy list oficjalny skierowany do działaczy Celtiku, którzy przecież mogliby zagrać fair play i zrezygnować z awansu do następnej rundy. Wizerunkowo, Legia na pewno zyskała po tej katastrofalnej wpadce, ponieważ zdecydowana większość dziennikarzy pieje z zachwytu nad spokojem, skruchą, ale również racjonalnym podejściem do walki z systemem (UEFA). Co więcej, media na całym świecie rozpisują się o tej sytuacji i stają w obronie polskiego klubu. Świetnie odebrany został też list Wiceprezydenta m.st. Warszawy Michała Olszewskiego. Spontaniczny recovery plan jest więc godny uznania. Klub z Warszawy nigdy nie należał do pokornych, ale kibice powinni spać spokojnie, ponieważ, mimo wszystko, przyszłość rysuje w się w kolorowych barwach.
Na całym zamieszaniu najbardziej traci Celtic, ale jedynie wizerunkowo. Trudno oczekiwać, że szkocki klub zrezygnuje z wielkich pieniędzy, jakie gwarantuje gra w Lidze Mistrzów i zapewne będzie o nie walczył do ostatniego gwizdka sędziego. Rzecznik prasowy The Bhoys wystosował jedynie lakoniczne oświadczenie, w którym stwierdził, że cała sprawa jest koordynowana i monitorowana przez UEFA, a klub zamierza respektować wszystkie wynikające z niej ustalenia. Legia co prawda zamierza jeszcze odwoływać się od decyzji europejskiej centrali, ale w piłce cuda są możliwe jedynie na boisku. Tym bardziej, że z UEFA jeszcze nikt nie wygrał.
Ponadto, ta walka może „odbić się czkawką” w przyszłości, dlatego kolejnym etapem recovery planu powinno być otoczenie się fachowcami z najwyższej półki, skupienie się na walce o Ligę Mistrzów w przyszłym sezonie oraz przede wszystkim wdrożenie aktywności związanych z poprawą odbioru społeczności warszawskich kibiców na arenie międzynarodowej, którzy choćby swoimi ostatnimi działaniami w social mediach na pewno nie poprawiają wizerunku Legii. Aż strach pomyśleć, co może wydarzyć się na majowym finale Ligi Europejskiej na Stadionie Narodowym w Warszawie.
fot. materiały prasowe Legia Warszawa