Wrócić na właściwe tory. Chcę odnaleźć siebie, czerpać przyjemność z gry. W tym kierunku muszę dążyć, a nie udowadniania coś komuś. Ci, co mają wiedzieć, to wiedzą, na co mnie stać – mówi Filip Matczak, który ze Stelmetu przeniósł się do Legii.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Odetchnął pan? Dopiero za czwartym podejściem udało się wygrać mecz w koszulce Legii Warszawa.
Filip Matczak, koszykarz Legii Warszawa: Było ciśnienie, żeby w końcu odnieść zwycięstwo. Nie oszukujmy się, ale długo musiałem czekać na pierwszą wygraną w barwach Legii. Dobrze, że to już za mną. Teraz będzie już z górki.
W meczu z Treflem zagrał pan nieco inaczej niż w poprzednich spotkaniach. Było więcej zagrań pod zespół, mniej indywidualnych popisów.
Zgadza się. Nie brałem wszystkich akcji pod siebie. W poprzednich dwóch meczach wyglądało to trochę tak, że jak miałem piłkę, to myślałem głównie o swoich rzutach. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, iż wynikało to z tego, że byłem bardzo głodny gry. Choć dostałem sporą liczbę minut, to na ten czas w ogóle nie byłem efektywny. Chciałem się na siłę przełamać, zderzyłem się nieco ze ścianą.
Przeczytaj cały wywiad: