Maja Włoszczowska to najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim w historii. Na igrzyskach olimpijskich w 2008 r. (Pekin) i w 2016 r. (Rio de Janeiro) zdobyła srebrne medale. Obecnie myśli już o starcie w przyszłym roku w Tokio. Na razie jednak musi odbudować formę, którą w tym roku straciła przez chorobę. Jednym z punktów na drodze do celu jest Kanada i sobotnie mistrzostwa świata. 35-letnia Włoszczowska ma już dziesięć medali z tego cyklu, w tym jeden złoty, zdobyty w 2011 r. właśnie w Kanadzie.
W sobotę w Mont-Sainte-Anne w Kanadzie wystartuje pani w mistrzostwach świata. W 2010 r. to tam zdobyła pani swój jedyny złoty medal z tej serii. To baza przygotowania mentalnego?
Od tamtego czasu wiele się wydarzyło. Bywałam w gorszych i lepszych dyspozycjach. Nie tylko wygrałam tam mistrzostwa świata, ale i zajmowałam dobre miejsca w zawodach Pucharu Świata. Choćby w 2013 r., gdy byłam druga. Pasuje mi trasa tutaj. Co prawda trochę się zmieniła, ale baza wciąż jest taka sama. Są dwa długie podjazdy, które bardzo lubię, bo można na nich jechać w swoim rytmie. Natomiast niezależnie od trasy najważniejsza jest dyspozycja. W tym roku miałam trochę kłopotów. Dość mocno szarpnął mnie wyścig Cape Epic na początku sezonu i miałam problemy z dojściem do zdrowia, co chwilę łapałam infekcje. W tej chwili bardzo ostrożnie podchodzę do obciążeń. Nie trenuję tyle, ile bym chciała, ale tak, żebym była zdrowa. Na starcie celuję jak najwyżej, ale jestem realistką i myślę, że o powtórkę sprzed lat będzie mi bardzo ciężko. Zresztą obecnie skoncentrowana jestem na tym, by odbudować i ustabilizować formę oraz zdrowie, bo myślami jestem przy przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. To one są celem nadrzędnym. Choć mistrzostwa świata są bardzo istotnym wyścigiem w kierunku Tokio. Do zdobycia jest bardzo dużo punktów potrzebnych do olimpijskiej kwalifikacji i decydujących o rozstawieniu na starcie podczas igrzysk.
Dlaczego taka zawodniczka jak pani, która w tym sezonie mało startowała przez problemy ze zdrowiem może liczyć na sukces w mistrzostwach świata?
Ten sezon był bardzo ciężki dla wszystkich. Sporo zawodniczek z różnych względów odpuszczało niektóre starty, wśród nich są medalistki mistrzostw świata i Europy. Pozostałe mają w nogach dużo wyścigów, bo starty były praktycznie co tydzień. Co prawda przed mistrzostwami w Kanadzie były dwa wolne weekendy, ale część stawki jest już zmęczona i wyeksploatowana. Tymczasem ja nie. Gdy inni myślą, żeby jak najszybciej zaliczyć mistrzostwa świata i zakończyć sezon, tak ja zastanawiam się, gdzie tu jeszcze wystartować i odzyskać trochę czasu straconego przez trzy miesiące przerwy.
Przeczytaj cały wywiad: