Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że ponad 70% Polaków popiera wprowadzenie systemu kaucyjnego. Poparcie społeczne jest cennym kapitałem na starcie, ale historia innych krajów pokazuje, że nawet najlepsze intencje nie gwarantują sukcesu bez odpowiedniego przygotowania technologicznego, legislacyjnego i logistycznego. Rumunia, Węgry i Irlandia – trzy różne rynki, trzy odmienne modele i trzy konkretne lekcje, z których Polska może – i powinna – wyciągnąć wnioski na ostatniej prostej przed startem własnego systemu.
Rumuński system kaucyjny ruszył w listopadzie 2023 roku i już w pierwszych miesiącach działania objął ponad 78% rynku napojów. Kluczowym elementem okazało się powołanie centralnego operatora (RetuRO), który odpowiada zarówno za rejestrację opakowań, jak i nadzór nad całą infrastrukturą techniczną. Decyzja o wdrożeniu obowiązkowego systemu o jednolitej strukturze dała poczucie klarowności – producenci wiedzieli, jakie opakowania muszą rejestrować, a detalista – jakie obowiązki musi spełnić. Dla Polski oznacza to, że nawet najlepsze technologie nie będą skuteczne, jeśli nie zostaną osadzone w stabilnych i jednoznacznych ramach regulacyjnych. Rumuńskie doświadczenie pokazuje również, jak ważne jest zbudowanie skali od razu – system, który działa tylko częściowo lub z opóźnieniem, traci zaufanie społeczne i generuje więcej frustracji niż korzyści.
Węgry – siła przejrzystości i komunikacji
Węgierski system kaucyjny, uruchomiony na początku 2024 roku, został oparty na współpracy państwowego operatora MOHU z prywatnymi dostawcami technologii. Kluczową lekcją z tego wdrożenia jest rola komunikacji – zarówno na poziomie technicznym – interoperacyjność urządzeń i systemów, jak i społecznym – edukacja konsumentów i wsparcie dla handlu. Pomimo krótkiego czasu na przygotowania, udało się wypracować model, w którym automaty zwrotne szybko zyskały akceptację wśród konsumentów.
Więcej na ten temat:
