Legia Warszawa jest jednym z zespołów, które w sezonie 2020/2021 zrobiły coś, na co tak naprawdę nie liczył nikt. O pieniądzach, których wcale nie było aż tak dużo, przegraniu brązowego medalu w ostatniej sekundzie meczu z WKS Śląsk Wrocław, ale i stworzeniu drużyny przez duże „D” w rozmowie z Grzegorzem Kamińskim, skrzydłowym Legii Warszawa.
Patrycja Smolarczyk: Od ostatniego meczu trochę czasu minęło, także zapytam o to, czy było już tzw. „oczyszczenie głowy”?
Grzegorz Kamiński: Tak. Po tej bolesnej porażce potrzebowałem tak z 3/4 dni, żeby dojść do siebie. Dalej myślałem o tym meczu i o decyzjach, które wtedy źle podjąłem. Oglądałem wielokrotnie to spotkanie. Myślę, że zszedł już ze mnie smutek. Teraz skupiam się tylko na pracy i na tym, żeby w przyszłym sezonie tego najważniejsze meczu już nie przegrać.
Sezon bardzo dał Ci się we znaki? Odczułeś go fizycznie albo psychicznie?
Tak, był to bardzo długi sezon, trwał prawie dziesięć miesięcy. Na pewno dał się we znaki. Już w trakcie miałem lekki ból kolana, ale to nie był ból, który mógł mnie wyeliminować z gry, dlatego zacisnąłem zęby i dograłem sezon. Teraz na pewno odpocząłem, a z kolanem jest wszystko dobrze. Czuję się dobrze i już od dwóch dni tak naprawdę pracuję. Potrzebowałem dwóch, trzech tygodni, ale już jestem w pełni gotowy do pracy.
(Fot. P. Koperski)
Przeczytaj cały wywiad: