Nie zajmuje się boksem, nie ma arabskich korzeni, a jednak takie skojarzenia budzą jego dane osobowe. Muhammad-Ali Abdur-Rahkman jest amerykańskim koszykarzem od tego sezonu grającym w Legii Warszawa. Gdyby nie złamana noga, to mógłby teraz być w NBA.
To nie przypadek, że ma na imię Muhammad-Ali. Ojciec 27-latka Dawud podziwiał słynnego boksera, którego miał nawet okazję poznać. – Zabrał grupę lokalnych dzieci na obóz, gdzie Ali trenował. Rozmawiali, tata był pod dużym wrażeniem. Ja niestety nigdy nie spotkałem Alego – mówi nam zawodnik Legii. Wtedy w 1978 roku jego ojciec nazywał się jeszcze David Cody, ale dwa lata później przechodząc na islam zmienił imię i nazwisko. Nie dlatego, że Ali (pierwotnie Cassius Clay) zrobił tak wcześniej, lecz ze względu na jego motywacje. Bokser mówił, że stare nazwisko kojarzyło się z niewolnictwem. Zasłynął nie tylko z powodu umiejętności pięściarskich, ale także przekonań. Walczył z segregacją rasową, przeciwstawiał się wojnie w Wietnamie.
Podoba mi się to, kim Muhammad Ali był poza ringiem, jakie miał zasady i za czym się opowiadał. Dorastałem będąc przyzwyczajonym do tego, że mam imię, które niesie z sobą tak dużą wagę. Lubię to imię, chociaż jest długie. W USA mówią na mnie Muhammad, niektórzy przyjaciele Ham albo Maar, to moje inicjały. W Legii mówią Ali. Koledzy z zespołu nie pytali o imię, pewnie próbowali sami się domyślić – uśmiecha się koszykarz, który wychował się w Allentown w Pensylwanii i nie interesował się sportami walki, choć w jego okolicy bardzo popularne są zapasy. – Nigdy nie boksowałem, a przynajmniej nie na poważnie – żartuje.
(Fot. Michał Wyszyński)
Więcej na ten temat: