ASICSy towarzyszyły mi w moim amatorskim uprawianiu sportu od zawsze. W czasach słusznie minionych, gdy moja przygoda ze sportem miała swoje początki w hali sportowej i od zwykłego przebijania piłki na drugą stronę siatki przerodziła się w dużą pasję i grę w amatorskich klubach siatkarskich, to właśnie ASICSy były obiektem westchnień i pożądań. Nie inaczej stało się, gdy z różnych względów porzuciłem treningi siatkarskie na rzecz biegania i trenowania, pierwszy wybór na buty biegowe to były z oczywistych względów ASICSy. Pora na test biegowych flagowców – ASICS GLIDERIDE.
Ale jak to w długich związkach bywa, gdzie zdarzają się ciche dni w przypadku ASICSów doszło wręcz do kilkuletniej separacji. Coś się wypaliło, już nie czułem przyjemności biegania, takiego przysłowiowego „kopa”. A miałem w użyciu kilka różnych modeli.
Jak pojawiła się okazja przetestować model ASICS GLIDERIDE, pomyślałem: a co mi szkodzi, spróbujemy.
Więcej na ten temat: