Tugazeta.pl: Cisza dziecka w sieci też może być sygnałem ostrzegawczym

Wielu rodziców może wychodzić z założenia, że brak niepokojących wiadomości to znak, że wszystko jest w porządku. Jeśli dziecko nie zgłasza problemów, nie prosi o pomoc, a jego aktywność w sieci wydaje się „w normie”, łatwo uznać, że nie dzieje się nic złego. W kontekście cyberprzemocy i ryzykownych kontaktów cisza wcale nie musi jednak oznaczać bezpieczeństwa – wręcz przeciwnie, może być jednym z pierwszych niepokojących objawów.

Dzieci i nastolatki często nie mówią dorosłym o tym, co dzieje się w ich cyfrowym życiu. Powodów jest wiele – wstyd, obawa przed reakcją rodzica, chęć ochrony prywatności, a czasem po prostu brak świadomości, że pewne zachowania są niepokojące. Dlatego ważne stają się nie tylko konkretne treści czy wiadomości, ale też kontekst i zmiany w codziennym funkcjonowaniu dziecka w sieci. Nagłe wylogowywanie się z aplikacji, wzmożone korzystanie z komunikatorów o nietypowych porach, wyciszenie powiadomień, czy nawet całkowite wycofanie z aktywności online mogą być sygnałami ostrzegawczymi.

Współczesne narzędzia cyfrowe, oparte na analizie behawioralnej i algorytmach rozpoznających wzorce, pozwalają zauważyć zmiany, których ludzkie oko nie zawsze dostrzeże od razu. Nie chodzi tu o ingerencję w prywatność dziecka, ale o uważne przyglądanie się symptomom, które mogą świadczyć o tym, że coś się zmienia. Gwałtowne ograniczenie czasu spędzanego w mediach społecznościowych czy przeciwnie – jego nagły wzrost – to tylko przykłady. Takie zmiany mogą wynikać z doświadczania hejtu, presji grupy rówieśniczej, prób uwodzenia przez osoby dorosłe (tzw. grooming) lub po prostu – przeciążenia emocjonalnego.

Więcej na ten temat: