Trzech mężczyzn, trzy historie, które łączy jedno – pragnienie pokazania, że nie ma trudnych sytuacji, z których człowiek nie potrafiłby się podnieść. Triathlonista Jerzy Górski, rugbysta Tomasz Biduś i kierowca sportowy Bartek Ostałowski udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Tomasz Biduś: Świat kończy się wtedy, kiedy nikt nie zaproponuje ci wyjścia z trudnej sytuacji
Alex Kłoś: Jak doszło do twojego wypadku?
Tomasz Biduś: W lipcu 1995 r. miałem kontakt z wodą.
Nie chcesz do tego wracać?
Nie, dlaczego? Po prostu mówię tak przez całe życie i myślę, że to wystarczy. Nie ma się nad czym rozwodzić, stało się i już. Miałem 17 lat. Skoczyłem do jeziora na główkę, nie było wysoko. Uderzyłem w dno. Uszkodziłem sobie rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym kręgosłupa i straciłem kontrolę nad kończynami. Przez cały czas miałem pełną świadomość tego, co się ze mną dzieje. Znajomi wyciągnęli mnie z wody i ułożyli na brzegu. Z minuty na minutę ból był coraz większy. Najbardziej efektywne leczenie operacyjne odbywa się do dwunastej godziny po urazie. Na moje nieszczęście do szpitala, w którym można było mnie operować, było daleko.
Wywiady m.in. z Tomaszem Bidusiem i Bartoszem Ostałowskim znalazły się w listopadowym wydaniu magazynu LOGO.