Wiele marzeń już zrealizowałem, dlatego jestem szczęśliwym człowiekiem. Wychodzę z założenia, że nie ma sensu wzdychać do księżyca, trzeba po niego po prostu sięgnąć – podkreśla w rozmowie z Razem z Tobą Tomasz Biduś, członek kadry narodowej rugby na wózkach, wielokrotny mistrz tej dyscypliny.
Jak zaczęła się Pana przygoda z rugby na wózkach?
Zawsze lubiłem aktywność fizyczną. Uprawiałem kilka dyscyplin, żeby znaleźć ujście dla energii, która we mnie siedziała. Do rugby trafiłem przez koszykówkę. W pewnym momencie łączyłem te dwa sporty, ale na dłuższą metę było to jednak zbyt męczące. Wybór nie był łatwy, lecz ostatecznie postawiłem na rugby. Górę wzięła perspektywa występów w kadrze narodowej, o czym marzyłem od dziecka.
Czy rugby na wózkach to trudny sport?
Przede wszystkim zdecydowanie różni się od tradycyjnego rugby, ale niezmiennie pozostaje sportem bardzo kontaktowym. Rywalizujemy w specjalnie przystosowanych wózkach, aby można było je wykorzystywać na przykład w trakcie całego sezonu. W naszym zespole Avalon Extreme Warszawa występuje jedna dzielna zawodniczka Olga Sopeła, która pokazuje, że jest to sport dla wszystkich. Ja pełnię z kolei funkcję grającego trenera, lecz na parkiecie można zobaczyć mnie już coraz rzadziej. Trzeba powoli oddawać pałeczkę młodszym, którzy nadal mają wiele frajdy z ostrej walki. Rugby na wózkach jest intensywne i wymagające. Zasady można jednak bardzo szybko przyswoić.
Przeczytaj cały wywiad: